Głos, czyli co?
Właściwie ta książka jest kontynuacją pierwszego tomu tej samej autorki, noszącego tytuł: „Poznaj swój głos”. Polecam wersję audiobook-ową, gdyż można wtedy usłyszeć samą Anetę Łastik – wybitną pieśniarkę, interpretatorkę utworów Bułata Okudżawy, nauczycielkę śpiewu.
Błędem byłoby jednak twierdzić, że są to książki przeznaczone tylko dla ludzi, którym głos służy jako najważniejsze narzędzie pracy. Nie są to więc pozycje wyłącznie dla piosenkarzy, aktorów, dziennikarzy, prezenterów, radiowców etc.
Są to natomiast bezcenne lektury dla osób, które chcą świadomie kształtować swoje życie i mają odwagę zmierzyć się z tematem swojego dzieciństwa oraz przyjrzeć się, jaki wpływ na ich obecne zachowania mają dawne relacje z rodzicami.
Aneta Łastik utożsamia bowiem głos z wewnętrznym dzieckiem, które każdy nosi w sobie. Autorka zauważą, że oddech, to tyle samo, co życie. Zaczynamy naszą życiową podróż na wdechu i kończymy na wydechu. Jej zdaniem poznawanie swojego głosu oznacza poznawanie samego siebie, swojego prawdziwego – często ukrytego i zagłuszonego – „ja”. Śpiewać czysto może tylko ten, kto pozostaje w zgodzie z sobą i ze swoimi uczuciami.
Dziecko, czyli kto?
O ile dla pieśniarza praca z głosem stanowi kwintesencję jego aktywności zawodowej, o tyle dla człowieka pragnącego pracować nad sobą, głos może okazać się cennym narzędziem, pozwalającym na kontakt z sobą – z dzieckiem, którym kiedyś był i które nieświadomie doświadczało przeróżnych emocji, ale w przeszłości nie potrafiło sobie z nimi poradzić.
Choć głównym bohaterem książek Anety jest tytułowe wewnętrzne dziecko, tak naprawdę wiodącą intencją autorki jest chyba obudzenie w każdym czytelniku dorosłego, który jest odpowiedzialny, świadomy siebie, mądry, ma poczucie wpływu na swoje życie, odważnie podejmuje decyzje, posiada silną wolę, a przy tym potrafi być wrażliwy na potrzeby i uczucia dziecka – tej najbardziej bezbronnej części samego siebie, której rodzice często nie traktowali w odpowiedni sposób.
Rodzice dla maleńkiego dziecka są bogami, ich dom jest całym światem. Wzorce zachowań, wartościowanie świata, percepcja siebie, pochodzi stamtąd. Z domu. (…) Przyjmujemy od rodziców wszelkie przekazy, nawet te nieświadome, i bywa, że w ten sposób żyjemy nie swoim życiem.
Dlatego podstawowe przesłanie książek Anety Łastik brzmi: weź dziecko za rękę i poprowadź je przez całe życie. Oznacza to pełną mobilizację do obserwacji wewnętrznego dziecka, a więc przeróżnych odruchów bezwarunkowych i automatyzmów wyuczonych w dzieciństwie, które są dla nas szkodliwe.
Na głos – w wyobraźni – teraz
Praca z wewnętrznym dzieckiem polega na ożywieniu wyobraźni, przypominaniu sobie siebie, swoich trudnych przeżyć i towarzyszenie w nich sobie. Jako realne dzieci byliśmy nieświadomi, bezbronni, całkowicie zdani na dorosłych, którzy nie zawsze umieli stanąć na wysokości zadania, stąd tyle w nas zranień. Ale te przykre doświadczenia nie muszą determinować naszego życia. Aneta podpowiada, że dojrzałość oznacza wzięcie odpowiedzialności w dorosłym życiu za tamte sytuacje: nie opuszczanie siebie, zwłaszcza w swoich słabościach, pełne czułości zajmowanie się sobą, słuchanie swoich potrzeb, obrona przed ludźmi, którzy krytyką, ocenianiem i brakiem empatii krzywdzą.
Tu właśnie z pomocą przyjść może głośne rozmawianie z sobą. Zdaniem autorki najlepiej praktykować tę pracę z wyobraźnią w czasie teraźniejszym.
Pisząc o potrzebie poddania w wątpliwość wyniesionych z domu „prawd” o nas i odkrywaniu siebie jako nowej osoby, czyli zalecając programowaniu dziecka, Aneta Łastik sugeruje, by:
- często chwalić dziecko,
- pozwolić mu wyrazić to, co lubi i co mu się podoba,
- często rozmawiać z nim, wypytywać o to, jak się czuje, co myśli, co przeżywa,
- nauczyć je akceptująco mówić o sobie,
- pocieszać, gdy jest mu źle i smutno oraz tłumaczyć, że to minie,
- tłumaczyć, przekonywać, gdy czegoś się boi, przygotowywać do wszystkiego, co trudne,
- zapewnić je o ochronie, o tym, że je zabierzemy z domu rodzinnego, jeśli rodziciele nie zmienią swojego stosunku do niego i nie przeproszą za przykre słowa i lekceważenie,
- przepraszać, gdy spostrzeże się post factum, że przez jakiś czas się je zaniedbywało lub gdy zdarzy się nam powiedzieć mu coś przykrego, np. zacytować krzywdzące opinie rodziców,
- zalecać przepraszanie siebie, gdy coś złego o sobie powie,
- wymyślać, jak zająć mu czas,
- szczegółowo opowiadać mu, jakie życie prywatne i zawodowe mu planujemy.
Zawsze, gdy nie mamy dalszego programu na nową drogę, automatycznie wracamy „do domu” – czyli do znanych zachowań! – pisze autorka.
W innym miejscu zaś oddaje głos jednej z osób, która zastosowała jej pomysł na pracę wewnętrzną w swoim życiu i potem podzieliła się notatkami z dialogów, jakie prowadziła ze swoim wewnętrznym dzieckiem: chciałam, abyś zrozumiała, jak ważne jest żyć według własnych kryteriów i wzorców, na podstawie wyłącznie twojej oceny, to znaczy tak, jak sama sobie wymarzysz, jak zdecydujesz. Ludzie często kierują swoim życiem tak, by usatysfakcjonować rodziców, albo – wręcz przeciwnie – działają wbrew ich woli, na przekór im.
Obie drogi są tak naprawdę trwaniem w niewoli swojego dzieciństwa. Aneta Łastik nawołuje jednak, by być twórczym w poszukiwaniu swoich własnych rozwiązań i nawet zawarte w obu książkach sugestie zaleca traktować tylko jako inspirację, a nie gotowe rozwiązania. Nie oddawajmy naszego życia w niczyje ręce!
Przebaczać? Usprawiedliwiać?
Dla mnie jest w omawianych książkach jeden wątek, z którym się nie zgadzam. Dotyczy on kwestii przebaczenia rodzicom. Aneta Łastik stoi mocno na straży przekonania, że nie można wybaczyć doznanych w dzieciństwie krzywd. Rozumiem chyba jej intencje. Zbyt szybko bowiem nieraz myśli się o przebaczeniu, zanim jeszcze do końca wyleczy się odniesione rany.
Odczuwam jednak głęboki sprzeciw, kiedy czytam na przykład te słowa: Jest prawdą, że rodzice też mają za sobą przeżycia, które wyjaśniają (ale nie usprawiedliwiają) ich zachowania. Niemniej jednak to oni byli dorosłymi, a my dziećmi, więc to nas, a nie ich, należy uwolnić od poczucia winy.
Zdaję sobie sprawę, że w obliczu doznanych krzywd na początku niewiele daje świadomość, że i nasi rodzice wynieśli sporo ran ze swojego dzieciństwa. Zgadzam się również z tym, że jako dorośli powinni być odpowiedzialni za swoje zachowania, tym bardziej jeśli zdecydowali się wychowywać dzieci. Wierzę jednak, że kiedy dobrze i wystarczająco długo leczy się swoje rany, to właśnie usprawiedliwienie rodziców, a nie tylko samo przebaczenie im, może przynieść głębokie ukojenie. Podpowiadają mi ten kierunek myślenia słowa Jezusa wypowiedziane z krzyża: „Przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23, 34a). On nie tylko przebaczył złoczyńcom, ale i usprawiedliwił ich przed Ojcem.
Inspirująca puenta
Na koniec jeszcze raz oddam jednak głos Anecie Łastik, bo gorąco polecam przeczytanie/odsłuchanie obu książek i twórcze wykorzystanie jej pomysłów:
Na pytanie, co znaczy – „znaleźć samego siebie” i czy życie może być lepsze odpowiem, że życie nie jest ani dobre, ani złe – po prostu j e s t. Natomiast to od nas zależy, czy n a s z e życie będzie dobre czy złe, to znaczy warte czy niewarte życia, bogate czy nie w przeżycia i prawdziwe, głębokie kontakty ludzkie.
(fot. unsplash)