Z dziką przyjemnością serwuję Wam dzisiaj kolejny portret mamy, która dba o przestrzeń dla siebie. Anna Bednarczuk jest moją przyjaciółką. Mogę tak powiedzieć z ręką na sercu, mimo że jeszcze nigdy nie spotkałyśmy się na żywo. Często piszemy do siebie maila i rozmawiamy na skypie, a połączyły nas wspólne zainteresowania i dążenia: przedsiębiorczość, rozwój osobisty i pasja sama w sobie. Mamy podobnych wirtualnych mentorów – to Agata Dutkowska i Andrzej Burzyński.
Ania jest coachem i możecie ja bliżej poznać poprzez jej stronę Siła Zmian. Ale to nie wszystko! Wisienką na torcie jest nasz wspólny projekt, którego pomysłodawczynią jest właśnie Ania i który mamy przyjemność w tym tygodniu zainaugurować. Otóż – postanowiłyśmy wspólnie nagrywać podcast: KURS NA PASJĘ i tutaj możesz odsłuchać pierwszy odcinek!
Czadowo, prawda!? No, ale nie przeocz też poniższego wywiadu z Anią, bo znajdziesz w nim wiele perełek, które zainspirują Cię do twórczego macierzyństwa!
Ile masz dzieci i w jakim są wieku?
Troje : córka – 7 lat, syn – 4 lata, a najmłodsze urodzi się późną wiosną :).
Zabawna historia z Waszego rodzinnego życia…
Po kolacji mąż mówi do synka: „Umyj ręce”. Synek ze słodką i niewinną minką oraz z pełnym przekonaniem: „Nie mogę, jestem malutkim Grzesiem…”
Czym zajmujesz się zawodowo?
Przez kilka ostatnich lat pracowałam, nadzorując realizację projektów unijnych, głównie poświęconych ochronie przyrody. Od stycznia tego roku buduję praktykę coachingową. Poza tym piszę bloga Siła Zmian – choć nie tak regularnie, jak bym chciała. Zaczęłam nagrywać też podcast Kurs na pasję, z czego jestem bardzo dumna :).
Co najbardziej w sobie lubisz?
Autonomię, potrzebę czucia sensu tego, co robię, szerokie spojrzenie na zagadnienia, zrozumienie wobec innych, pasję poszukiwacza (bardzo lubię się uczyć, zgłębiać wiedzę, poznawać nowe zagadnienia i zdobywać nowe umiejętności – rutyna mnie nuży).
Jakie jest Twoje ulubione pomieszczenie w Twoim domu?
Pokój – „pracownia” – z biurkiem, książkami i komputerem – tam gdzie czytam, piszę, prowadzę sesje coachingowe przez Skype, uczę się. Ponadto sypialnia – gdzie wypoczywam. Lubię też kuchnię – wszędzie gdzie dotąd mieszkałam kuchnia była miejscem spotkań domowników, takim „centrum domu”, jednak aktualnie kuchnia nie zachęca do „posiadówek”, bo jest jeszcze nie umeblowana. Dopiero urządzamy dom, do którego wprowadziliśmy się niedawno.
W jaki sposób lubisz spędzać czas ze swoimi dziećmi?
Różnie – czasami na „byciu”, gdy wylegujemy się w łóżku rano, a czasami na wspólnych przedsięwzięciach, w które są zaangażowani wszyscy: od wypraw po okolicy, odwiedzania sąsiednich atrakcji turystycznych po pieczenie ciasta (uch, tu trzeba uzbroić się w cierpliwość…), czy też sytuacje gdy dzieci np. malują, a ja siedzę obok nich i zajmuję się czymś „moim”.
Co należy do Twoich ulubionych domowych czynności?
Relaks ;). Ale jeśli mam wymienić obowiązki domowe to lubię zbierać owoce (mamy maliny, porzeczki i mały sad), uwielbiam kosić trawę. Czasami lubię coś upiec albo ugotować. Bywa, że przyjemność sprawia mi sprzątanie (mogę w tym czasie także „posprzątać” sobie w głowie), prasowanie czy zmywanie naczynia, zwłaszcza gdy w tym czasie mogę posłuchać ulubionych podcastów albo muzyki, aczkolwiek zmywarka to wspaniały wynalazek :).
Jakich domowych obowiązków nie znosisz?
Nie znoszę regularnego gotowania. Parę potraw dobrze mi wychodzi, ale mój „repertuar” nie jest zbyt różnorodny. Zdarza mi się także zrobić coś, czego potem nikt nie chce jeść ;). I na pewno nie umiem gotować kilku potraw na raz – w przeciwieństwie do mojego męża. Jestem zatem szczęśliwa, że mogę mu oddelegować raz na jakiś czas „większe gotowanie”, bo on to robi szybciej, efektywniej i z lepszym rezultatem.
W jaki sposób dbasz o siebie na co dzień?
Staram się wysypiać. Zawsze jem śniadanie, w ogóle staram się regularnie jeść (teraz w czasie ciąży to nie ma nawet innej opcji). Bardzo dobrze relaksuje mnie ciepły prysznic (to mój „tajemny sposób” na zmęczenie i irytację). Gdy mieszkaliśmy w Warszawie, miałam do pracy na tyle blisko, że mogłam chodzić na piechotę, zamiast jeździć komunikacją miejską (obie opcje zajmowały porównywalną ilość czasu, ale piesza była zdecydowanie przyjemniejsza i lepsza dla zdrowia). Uwielbiałam te poranne i popołudniowe spacery, tym bardziej, że wykorzystywałam ten czas na słuchanie podcastów (poszerzanie wiedzy) lub słuchanie muzyki (doenergetyzowanie się).
Staram się też mieć czas dla siebie – potrzeba ciszy i pobycia sam na sam ze sobą jest bardzo silnie wpisana w moją psychikę i jeśli tego nie ma, to bardzo szybko się wypalam i robię się straszliwą zołzą.
Z kim lubisz spędzać czas (poza swoimi dziećmi)?
Ze sobą :). Z mężem. Z przyjaciółkami na rozmowach na życiowe tematy (czasem zabawne, czasem trudne). Z kobietami z mojej grupy mastermind.
Czy masz jakąś pasję? Kiedy i jak ją rozwijasz?
Moją pasją jest uczenie się, mam potrzebę ciągłego zdobywania nowej wiedzy – to niemalże moja obsesja. Czytam książki (ostatnio o tematyce związanej z coachingiem, ale czuję też potrzebę powrotu do książek Coveya). Potrafię naprawdę „zagubić się” w internecie na ulubionych kanałach video czy blogach (Twój, Moniko, także do nich też należy: )).
Jakiś czas temu odkryłam kolejną pasję – inspirowanie innych do zmian, do życia wedle swojego scenariusza i pomoc w osiąganiu tego. Realizuję to, prowadząc sesje coachingowe oraz poprzez pisanie mojego bloga i podcast. Wierzę bowiem, że każdy z nas ma w sobie „coś” – dar, pasję czy też powołanie, a realizacja tego powołania/pasji sprawia, że czujemy się szczęśliwi, spełnieni, potrzebni, co ma pozytywny skutek dla nas i dla świata :).
Największe wyzwanie, jeśli chodzi o rozwój osobisty…
Bycie cierpliwą, empatyczną wobec dzieci, a jednocześnie konsekwentną i stawiającą granice. Uważam, że bycie „wystarczająco dobrym” rodzicem to zadanie pełne wyzwań, a jednocześnie obarczone ogromną odpowiedzialnością… Dobrze, że jest tyle książek i blogów, które dotyczą rodzicielstwa bliskości, pozytywnej dyscypliny oraz Porozumienia bez Przemocy (NVC) – jest skąd czerpać wiedzę i dobre wzorce.
A jeśli chodzi o sferę biznesową, to takim zadaniem na teraz jest nauczenie się ogarniania tysiąca rzeczy, które należałoby zrobić już – zatem właściwe planowanie i priorytetyzowanie oraz dyscyplina w realizacji. Myślę też, że wiąże się z tym nauka pokory – bo wiem, że nie wszystko, co bym chciała, jestem w stanie wykonać tu i teraz.
Jak radzisz sobie w kryzysowych sytuacjach jako mama?
Bywa że miewam takie kryzysy i kilka razy dziennie. Newralgicznym momentem dnia na tym etapie rozwoju dzieci są: poranek i wyjście do szkoły/przedszkola oraz wieczór i realizacja planu związanego z myciem, kolacją i kładzeniem się spać. Dzieci zazwyczaj mają inne pomysły na ten czas ;). Nie będę nawet wspominać o sprzeczkach między rodzeństwem. To są takie „małe kryzysy”, które zazwyczaj daje się zażegnać dzięki zaangażowaniu, empatii i wysiłkowi (i/lub kreatywności).
Gorzej, gdy zazębi się to z moim gorszym samopoczuciem lub zmęczeniem. W takiej sytuacji kolizja moich potrzeb (np. łatwości w „realizacji planu”, czasu dla siebie czy wypoczynku) i potrzeb moich dzieci (np. zabawy, uwagi, autonomii) zazwyczaj rodzi prawdziwy kryzys.
I cóż… nie zawsze sobie radzę. Zdarza mi się wybuchnąć ze złości i pokrzyczeć. Potem tego żałuję i staram się przeanalizować sytuację i wyciągnąć wnioski na przyszłość. Chyba najlepszą receptą jest prewencja (np. zadbanie o odpowiedni margines czasu, aby zmniejszyć presję lub zadbanie najpierw o swoje potrzeby), aby mieć przestrzeń na dostrzeżenie potrzeb dzieci. Zgodnie z regułą bezpieczeństwa w trakcie lotu – w sytuacji zagrożenia rodzic najpierw zakłada maskę tlenową sobie, a potem dopiero dziecku.
Jak rozwinęłaś się dzięki macierzyństwu?
Macierzyństwo prowadzi mnie do autorefleksji, odpowiedzialności. Często myślę, jak moje działania i zachowania wypływają na dzieci. Czy prowadzą do tego, aby dzieci wyrosły na spełnionych, samodzielnych, mądrych, odpowiedzialnych i mających wiarę w siebie dorosłych? Ponadto uczę się elastyczności: jak pogodzić potrzeby moje i dzieci, jak w tym samym czasie zrobić to, co należy, i jednocześnie mieć z tego frajdę… Fakt, że dzieci więcej uczą się przez obserwację, niż przez słuchanie tego, co im przekazujemy, znaczy dla mnie tyle, że to ja mam być tym „wzorem” dla dzieci, taką liderką, o czym mówisz na swoim blogu i w Kawiarni Mamy Liderki. Wymaga to dużej samoświadomości, wiedzy, jak nasze działania, słowa, zachowania mogą wpłynąć na dzieci i „pracy u podstaw” nad sobą. Staram się przynajmniej raz na jakiś czas zastanowić się, jakie wzorce przekazuję moim dzieciom poprzez moje zachowanie.
*
Wyciągnęłam z odpowiedzi Ani wiele inspiracji i wzmocnienia dla siebie! A Ty? Teraz już koniecznie poznaj barwę jej głosu! ZAPRASZAMY DO WYSŁUCHANIA NASZEJ ROZMOWY O PASJI!