Liderzy mogą uczyć się od rodziców – korespondencja z Adamem Dębowskim

Adam Dębowski

Gościem ósmego już wydania Krzepiącej Korespondencji jest Adam Dębowski, psycholog biznesu, doradca, przedsiębiorca. To mężczyzna, który swego czasu zaimponował mi projektem Biznes Tata, w ramach którego szerzy wśród biznesmenów ideę ambitnego i mądrego ojcostwa.

To, czego uczy Adam, wyrasta z jego osobistych doświadczeń. Jest aktywnym mężem i ojcem w życiu swojej rodziny, a jednocześnie skutecznie działa na polu zawodowym, będąc właścicielem aż trzech firm. Jako założyciel Instytutu Liderów Zmian i autor bloga o zarządzaniu ludźmi i zarządzaniu zmianą, specjalizuje się w pokonywaniu wewnętrznych blokad. Wspiera zespoły i firmy w komunikacji i rozwiązywaniu konfliktów, pracuje z menadżerami oraz właścicielami firm nad ich rozwojem osobistym, a także cechami i kompetencjami lidera.

Każdy rodzic to lider

Adamie,

jesteś współzałożycielem Instytutu Liderów Zmian oraz twórcą marki Biznes Tata. Na początku naszej korespondencji chcę Cię zapytać o związek, jaki dostrzegasz pomiędzy liderowaniem a ojcostwem.

Moje obserwacje są takie, że w zasadzie bycie liderem jest naturalnie wpisane w rodzicielstwo, choć niestety wielu ludzi nie zdaje sobie z tego sprawy i nie wypełnia dobrze swojej funkcji lidera w relacji z dziećmi.

Druga ważna sprawa, która mnie fascynuje w tym temacie, to doświadczenie pewnego paradoksu. Z jednej strony lider to ktoś, kto stoi na czele, przewodniczy, prowadzi, z drugiej – w relacji z dziećmi sprawdza się chyba również taktyka podążania z dzieckiem – za jego potrzebami, za jego naturalnym rytmem rozwoju. Takie podejście bardziej się sprawdza, niż komenderowanie i próba dopasowania małego człowieka do swoich dorosłych standardów. W tym kontekście bycie rodzicem-liderem oznacza bardziej podążanie za dzieckiem niż przed nim.

Jak Ty to postrzegasz ze swojej perspektywy jako tata, ale także lider na płaszczyźnie zawodowej?

Pozdrawiam i z ciekawością czekam na odpowiedź,

Monika

Moniko,
rzeczywiście związek pomiędzy rodzicielstwem a pełnieniem roli lidera jest bardzo duży. Patrząc tak czysto po ludzku, patrząc na codzienność, na pewno bycie ojcem, który chce być przy dziecku, pragnie pomagać żonie, chce mocno wspierać, w moim przypadku synka, w jego rozwoju, jest dużym wyzwaniem. Mówiąc twardo, każda minuta poświęcona dla dziecka, to minuta nie poświęcona na rozwój biznesu i dla pracowników. Oczywiście takie myślenie to pułapka, ale niestety nieraz w nią wpadłem. Idea Biznes Tata powstała właśnie po tych doświadczeniach. Chciałem być ojcem obecnym, a jednocześnie rozwijać kilka biznesów jednocześnie. Było to momentami bardzo trudne. Będąc przy dziecku, samoistnie przychodziły mi do głowy takie myśli: „Mam pomysł. To mógłbym zrobić. To mogę stworzyć…“. Będąc w pracy natomiast: „Chcę być z rodziną, chcę być z dzieckiem…“ .

Kolejny aspekt to fakt, ile dziecko uczy mnie jako człowieka oraz lidera. Wychowanie dziecka ujawnia osobiste słabości: brak cierpliwości, brak konsekwencji czy brak wyrobionych wartości w danym temacie. A te elementy są istotne dla lidera. Idąc dalej, zarządzanie firmą czy ludźmi jest czasami jak wychowywanie dziecka. Trzeba być opiekuńczym, ale stanowczym. Musisz dawać przykład, uczyć, a jednocześnie dawać przestrzeń do indywidualnego rozwoju.

To prawda, że spojrzenie na siebie jako rodzica z perspektywy lidera to dla wielu ludzi nowość. Lider kojarzy się z korporacją, z biznesem. Ale jeśli popatrzymy głębiej i szerzej, to faktycznie bycie dobrym rodzicem to rozwijanie w sobie lidera. Lider to osoba, która ma wizję. Trzeba sobie zadać pytanie, jaką masz wizję jako rodzic? To nie oznacza, że masz mieć wizję życia Twoich dzieci i im mówić, co mają robić. Tu chodzi bardziej o to, jaką masz wizję rodziny, na jakich fundamentach opierasz swój dom oraz w jakim kierunku zmierzasz. Jako rodzic nadajesz pewien ton rodzinie. Wtedy każdy może znaleźć przestrzeń dla siebie.

Lider deleguje zadania, cele albo odpowiedzialność. Tak samo rodzic. Niestety, jako rodzice często wykonujemy obowiązki za nasze dzieci albo karzemy je. A wydawanie poleceń to nie to samo, co delegowanie. Tego trzeba się nauczyć.

Lider tzw. 3.0, czy – jak ja to nazywam – Lider Zmian, to osoba która ma wpływ na mentalność ludzi wokół. Jako rodzice jesteśmy odpowiedzialni za to, aby kształtować wartości i postawy oraz sposób myślenia naszych dzieci. Nie chodzi o to, że ja powiem, jak ma być. Potrzebuję umieć porozmawiać i często przekonać oraz przemienić opór, brak zgody w otwartość. Nie chodzi oczywiście o manipulację, ale dialog, podczas którego wypracowujemy wspólny kierunek.

Coraz więcej dzieci i młodych ludzi może buntować się przeciwko rodzicom. Dlaczego? Ponieważ dzieci oczekują od rodziców partnerów do dyskusji, chcą widzieć w nich cechy lidera, a nie starszego gadającego przemądrzały, który mówi jedno, robi drugie, nie słucha i nie umie spełniać swoich marzeń.

Wszystko też zależy od tego, jakie jest nasze dziecko, jakie ma potrzeby i na jakim jest etapie. Patrząc wstecz na swoje dzieciństwo, widzę momenty, kiedy bardzo oczekiwałem, że rodzice pokażą mi, co i jak, nawet wymuszą, pokażą dokładnie, mocno, mentorsko, co powinienem zrobić. Widzę też momenty, kiedy kompletnie nie potrzebowałem kontaktu z nimi, nie chciałem nawet, aby podążali za mną. Pragnąłem wszystko zrobić sam. Pamiętam również chwile, kiedy chciałem, aby byli oparciem i wsparciem, gdy dążyłem do moich celów.

Lider Zmian w biznesie, czyli Lider z podejściem integralnym, widzi więcej i elastycznie się dopasowuje – podobnie jak rodzic, więc tego Liderzy mogą uczyć się od Rodziców 3.0 a Rodzice od Liderów Zmian :).

Jako tata widzę, że każdy tydzień to nauka, pokonywanie swoich egoistycznych potrzeb, przełamywanie ograniczeń, a jednocześnie cudowne odnajdywanie się w roli doradcy, trenera, opiekuna czy po prostu kochającego taty, po którym się skacze. To cieszenie się z każdej chwili. To odnajdywanie się w wielu rolach jako mąż, gospodarz domu, czy przyjaciel oraz Adam, który potrzebuje też czasu dla siebie. W mojej roli Lidera wszystko wygląda analogicznie – no może bez skakania :).

W obliczu słabości, kryzysu i lęku

Drogi Adamie,

dziękuję Ci za bardzo merytoryczne odpowiedzi oraz za tę nutkę humoru na końcu Twojego listu :).

Bardzo się ucieszyłam, kiedy znalazłam w Twojej wypowiedzi wątek lidera, który jest jak rodzic, bo mnie też się od jakiegoś czasu wydaje się, że te zależności i odniesienia są obustronne. Z mojej kobiecej perspektywy, to wygląda tak, że bycie liderką na płaszczyźnie zawodowej oznacza właśnie angażowanie wielu matczynych umiejętności. Z tym, że nie chodzi oczywiście o „matkowanie” w takim negatywnym tego słowa znaczeniu, czyli np. nadmierną kontrolę i zagłaskiwanie innych, a raczej o empatyczną komunikację, mądre kierowanie, dawanie przestrzeni na indywidualność…

Wspomniałeś o idei Biznes Tata… Pamiętam filmik „Jak być mądrym i ambitnym tatą”, który nagrałeś z Markiem Kuchem. Z Twojej wypowiedzi w tamtym video wynika, że ten pomysł miał swoje źródło w kryzysie, jaki przeżywałaś jako świeżo upieczony ojciec.

To mi się wydaje bardzo symptomatyczne. Często obserwuję, że wartościowe projekty biorą się z poczucia słabości. Z tego wynika, że nie warto przed słabością i kryzysem uciekać, tylko lepiej wykorzystać ten element życia do twórczej transformacji. Myślę, że taki sposób myślenia, może być dla wielu ludzi, a zwłaszcza rodziców, pokrzepiający.

Napisz mi więc, jak Ty to postrzegasz. Jaką rolę w życiu Lidera 3.0 (Lidera Zmian) odgrywa kryzys i doświadczenie słabości?

Pozdrawiam ciepło,

Monika

Moniko,

słabość, kryzys oraz lęk to trzy aspekty, o których się w świecie kapitalizmu, sukcesu nie mówi zbyt często. Ucieka się od tego. A większość ludzi boi się słabości, kryzysu, pomimo, że jest to nieodłączny element naszego życia. Liderzy normalnie wymagają od siebie i innych, aby byli ciągle zmotywowani, charyzmatyczni, energetyczni. Wtedy łatwiej się sprzedaje, inspiruje ludzi. Świat jest pozytywniejszy, energia się kręci, a tym samym biznes.

Jednak zbyt skrajne podeście prowadzi do wyparcia czarnej trójki: słabość, kryzys i lęk. Jeśli wypieramy, to zapominamy o tym, nie zajmujemy się tym. A wtedy w pewnym momencie powraca to ze zdwojoną siłą. Czujemy się jeszcze słabsi, pojawia się jeszcze większy kryzys oraz jeszcze silniejszy lęk. Jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy, to nie jesteśmy wtedy do takich rzeczy przygotowani. Zarówno sami nie umiemy sobie z tym poradzić, a jednocześnie nie wiemy, jak reagować, gdy inni wokół nas to mają. A przy tempie obecnych zmian i wymagań na rynku pracy, poczucie słabości, kryzys oraz poczucie lęku rośnie. Dlatego zadaniem Lidera Zmian jest uczenie się kompetencji zarządzania zmianą w rozumieniu zarządzanie odczuciem słabości, lęku oraz kryzysu u innych.

Aby Lider mógł to zrobić, sam musi przejść przez wewnętrzny proces, w którym zrozumie, odczuje i nauczy się, czym jest radzenie sobie ze swoimi słabościami. Bardzo często, aby wejść na wyższy poziom w kolejny etap życia, musimy zrobić coś, co do tej pory było nieosiągalne. Nierzadko wiąże się to z przejściem przez trudny czas, który ujawnia nasze największe słabości.

Jeśli przetrwamy oraz wyciągniemy wnioski, wtedy jesteśmy mocniejsi. To buduje dojrzałość lidera, a jednocześnie sprawia, że jest w stanie zrozumieć lepiej innych. Znamy już ograne motta: „Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni“, „Lidera poznajesz po tym, jak wstaje, a nie jak upada“. Czasami brzmią tak banalnie, ale gdy jesteśmy tuż po kryzysie, wyjściu ze słabości, pokonaniu największych obaw, wtedy te cytaty brzmią bardzo adekwatnie.

Adamie,

podoba mi się takie podejście do słabości i kryzysu. Sama doświadczam tego nieraz na sobie, że właśnie z tych momentów zapaści, kiedy mi się wydaje, że wszystko już leży i nie posuwam się naprzód, wypływa potem dla mnie niespodziewanie więcej siły i mocy, która nie jest już taka napompowana pustym entuzjazmem, ale ma głębsze i trwalsze korzenie.

Gdy czytałam Twoją wypowiedź, przypomniało mi się znów coś związanego z rodzicielstwem, co mocno koresponduje z Twoimi słowami o podejściu Lidera Zmian do kryzysu. Agnieszka Stein w książce „Dziecko z bliska” pisze tak: „Rozwój to też odwaga skoku w nieznane. Wyjście poza własną strefę komfort. Odważenie się na ryzyko. Także na to, że wiele razy trzeba będzie popełnić błąd. (…) Rozwój to stałe balansowanie między potrzebą bezpieczeństwa a potrzebą poznawania nowych krajobrazów. Rozwój to też dezintegracja pozytywna, a więc ciąg sytuacji, w których stare wzorce i stare umiejętności przestają wystarczać i póki człowiek nie wypracuje czegoś nowego, czuje bezradność. Rodzicielstwo ze swojej natury jest złożone z kolejno przechodzących kryzysów. Wychodzenie z nich jest treścią bycia rodzicem i nie znam nikogo, kto by ich nie doświadczył.”

Pozwól, Adamie, że w tym miejscu wrócę do wątku pokrewieństw i analogii, jakie można zaobserwować pomiędzy rolą lidera i rolą rodzica. Dzieliłeś się swoim doświadczaniem tych współzależności z perspektywy bycia ojcem oraz biznesmenem. A teraz chcę Cię dopytać o coś jeszcze.

W swojej pracy jako coach i trener na pewno stykasz się też z kobietami, które mają dzieci, a jednocześnie są aktywne zawodowo – są też może liderkami na polu zawodowym. Chciałam Cię zapytać o Twoje obserwacje na temat problemów, ale też mocnych stron tych kobiet. Czy widzisz taką zależność, że mamy posiadają umiejętności liderowania, bo nabywają ich w domu, wychowując dzieci, czy raczej stykasz się z taką trudnością kobiet w godzeniu ról domowych i zawodowych?

Interesuje mnie to, bo moimi czytelniczkami są głównie kobiety wychowujące dzieci w domu i bardzo chciałabym wśród nich szerzyć takie przekonanie, że macierzyństwo jest szansą na szlifowanie umiejętności lidera, które potem można wykorzystać też w innych obszarach życia.

Pozdrawiam ciepło,

Monika

Szanse i zagrożenia w życiu mamy-liderki

Moniko,

podziwiam kobiety, które łączą pracę z domem, a – idąc dalej – biznes z dbaniem o dzieci, dom i rodzinę. Widzę, że wiele kobiet jest odporniejszych od mężczyzn. Facet wymięka przy łączeniu tak wielu wątków. Kobieta znacznie więcej potrafi niekiedy ogarnąć swoimi myślami i działaniami.

Z moich obserwacji wynika, że macierzyństwo może wzmocnić i rozwinąć cechy liderki, a z drugiej strony mocno przytłumić i zdusić. Wiele kobiet gaśnie zawodowo na pewien czas. Ilość spraw, zmęczenie, ciągłe powtarzanie tych samych czynności przy małym dziecku tworzy, niestety, z rodzica robocopa, który musi robić, robić, robić. Brakuje przestrzeni na myślenie, czasu dla siebie – na oddech, na dystans, na inne emocje poza czuciem się w obowiązku. I ta rzeczywistość potrafi obniżyć mentalność lidera, ambicje lidera i realizowanie celów. Często brakuje czasu i rodzi się dylemat: albo dziecko, albo praca, albo na pół gwizdka dziecko i na pół praca. Żaden z tych trzech scenariuszy nie jest dobry.

Ale właśnie ta niełatwa rzeczywistość może być źródłem ogromnego rozwoju cech lidera. Ponieważ przed takimi właśnie dylematami staje często przywódca: bieżączka w pracy zabija, trzeba znajdywać czas na wiele spraw, brakuje przestrzeni, dystansu. Wytraca się pasję, ponieważ administracja i powtarzalne sprawy zaczynają dominować. Łapie się sto srok za ogon. Jeśli potrafimy wyjść z tego kołowrotka w domu, to będziemy potrafili w pracy.

Jednocześnie codzienność wychowania dziecka potrafi uczyć nie tylko poprzez zmaganie. Patrząc na pozytywniejsze strony dnia codziennego, rodzic musi umieć szybko reagować na zmiany.

  • Dziecko tak się zmienia, że każdego dnia trzeba za tym nadążyć. Tak jak obecnie zmienia się rynek.
  • Dziecko potrafi o 13:03 chcieć kaszkę, a o 13:04 jej już nienawidzić. Tak jak niektórzy klienci w biznesie.
  • Dziecko z małego niemówiącego berbecia nagle wyrasta na człowieka, który ma swoje zdanie i dyskutuje. Tak jak część pracowników.
  • Dziecko testuje rodzica, na co może sobie pozwolić, na ile rodzic jest konsekwentny w decyzjach. Tak jak wspólnik czy pracownik.
  • Dziecko bierze z rodzica przykład, obserwuje. Tak jak pracownik.
  • Dziecko raz potrzebuje wskazówek, raz wysłuchania, raz przestrzeni na własne decyzje. Tak jak pracownik.

Macierzyństwo może rozwinąć u kobiety ogromną ilość zachowań, cech, umiejętności przywódczych. Kluczowe jest to, aby umieć to dostrzec i przenieść z jednego obszaru na drugi, co nie zawsze jest zauważane przez rodziców i kobiety.

Adamie,

bardzo Ci dziękuję za takie obrazowe naszkicowanie tych analogii rodzic-lider.

Na co dzień czuję ten paradoks bycia mamą-liderką bardzo mocno. Z jednej strony wiem, że gdyby nie macierzyństwo, nie byłabym w tym miejscu, w którym jestem. To czas ciąży, a potem bycia z dziećmi, pozwolił mi się oderwać od pracy na etacie i znaleźć trochę przestrzeni do podążania za pragnieniem stworzenia czegoś swojego. Z drugiej strony – monotonia domowych czynności i ich ogrom mocno mi w tym procesie tworzenia swojej marki nieraz przeszkadza. To rzeczywiście szkoła charakteru, ale wierzę, że gra jest warta świeczki.

Mam takie marzenie, by coraz więcej kobiet potrafiło dostrzec ten potencjał, który kryje się dla nich w macierzyństwie i by nie traktowały swojego życia rodzinnego jako przeszkody w stawianiu sobie ambitnych celów zawodowych/twórczych…

Adamie, nasza korespondencja dobiega końca – nie wiem, gdzie ten czas nam przeleciał. Dziękuję Ci za wartościowe wypowiedzi i na koniec proszę Cię o domknięcie naszego listowego dialogu czymś w rodzaju przesłania dla moich czytelniczek – mam, które starają się w swoim życiu dbać także o przestrzeń dla siebie. Co byś im radził jako trener rozwoju osobistego?

Jestem też ciekawa Twoich odczuć odnośnie samej formy naszego wywiadu. To dość eksperymentalne przedsięwzięcie i jestem ciekawa, jak ono rezonuje z partnerami tego projektu. Jaki był ten proces pisania listów dla Ciebie?

Pozdrawiam ciepło,

Monika

Przepis Adama na znalezienie przestrzeni dla siebie

Moniko,

szukając przestrzeni dla siebie, przede wszystkim musimy popatrzeć na nasze wartości. Zrobić sobie listę wartości, czyli tego co jest dla nas ważne i sprawdzić czy przestrzeń dla siebie jest tam zawarta. Często jej nie ma. Są pieniądze, praca, dzieci, dom, hobby itp., ale faktycznego czasu dla siebie nie ma.

Druga rzecz to dopuścić myśl, że czas, aby ta wartość była ważna. Umieścić ją w pierwszej piątce lub dziesiątce.

Trzeci krok to skupić się na realizacji tej wartości. Najpierw trzeba mieć pomysł, jak chce się o tę przestrzeń zadbać? Musisz wiedzieć, czym dokładnie tę przestrzeń dla siebie zagospodarujesz. Jakie to będą aktywności, działania? To może być czas na książkę, spacer, leżenie, zabawę, wyjście itp.

Czwarty krok: umieść swój pomysł w kalendarzu. Będąc kobietą, mamą, bizneswoman albo ambitną pracownicą, nie masz często w Twoim kalendarzu miejsca dla siebie. Jeśli nie umieścisz tego w kalendarzu z wyprzedzeniem, to inna rzecz zajmie jej miejsce.

I wreszcie piąty krok: pozbądź się wewnętrznych ograniczeń typu: „nie powinnam“, „jaką będę mamą, jeśli zajmę się sobą“, „to jest złe“, „może innym razem“ itp.

Moniko, nasza korespondencja była dla mnie nową formą. Bardzo ciekawą. Zazwyczaj nagrywam wywiad albo piszę od razu. A tutaj co tydzień nowy zestaw przemyśleń. Na początku, jak wiesz, było trudno zacząć, bo nie miałem nawyku, aby odpowiedzieć systematycznie, ale jak już zaczęliśmy, to poszło 🙂

Zadałaś bardzo ważne pytania. Cieszę się, że mogłem pomóc Tobie i mam nadzieję, że będzie to pomocne także dla innych.

Scroll to Top